proszę ponownie do mnie zajrzeć. Do tego czasu proszę

  • Nikolas

proszę ponownie do mnie zajrzeć. Do tego czasu proszę

04 March 2021 by Nikolas

wypróbować kilka domowych sposobów... Gdy pacjentka wyszła, Scott oparł się wygodnie w fotelu i przeciągnął się leniwie. Po raz pierwszy tego dnia miał chwilę tylko dla siebie. Wyglądając przez okno na zielone pola, zaczął myśleć o Camryn. Poprzedniego wieczoru zabrał ją do klubu na kolację i tańce. Potem odwiózł ją do domu, ale odmówił wejścia na górę na drinka. Rozstali się przy drzwiach. Przytulił ją delikatnie i pocałował w policzek. Przez cały wieczór była niezwykle urocza, piękna i bardzo kobieca, więc dlaczego nie przyciągnął jej do siebie i nie zawładnął jej ustami w namiętnym pocałunku? W głębi duszy świetnie znał odpowiedź na to pytanie. Nie potrafił całować Camryn do utraty tchu, ponieważ czul do niej to samo co do żony - czysto braterską miłość. A co czuł do swojej niani-szarej myszki? Co go w niej fascynowało? Wczoraj wieczorem gotów był zanieść ją na górę do sypialni i kochać się z nią przez całą noc. To z pewnością nie była braterska miłość, ale niemal zwierzęce pożądanie. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Ona najwyraźniej też nie. Uciekła na górę niczym przestraszone zwierzę, gdy tylko rozluźnił uścisk. Pragnął kobiety, której wcale nie zamierzał pragnąć! To Camryn była dla niego odpowiednią partnerką! Czy uczucie do niej pojawi się z czasem? Może nie pociąga go fizycznie, R S ponieważ przez całe lata myślał o niej jak o młodszej siostrze swojej żony? Ale teraz sytuacja powinna ulec zmianie. Spojrzy na nią w innym świetle. - Też chcę zobaczyć ciocię Camryn! Willow przytuliła Mikeya. - Wiem, kochanie, zobaczysz ją następnym razem. Dzisiaj jest spotkanie tylko dla pań. - Poza tym - wtrąciła Amy, zanurzając łyżkę w pucharku musu truskawkowego - jesteś wielkim szczęściarzem, bo spędzisz popołudnie z tatą, a przecież prawie w ogóle go nie widujemy! - Ale tylko dlatego, że jest wziętym lekarzem. - Lizzie spiorunowała młodszą siostrę wzrokiem. - Tata musi chodzić do pracy, bo nie miałby kto zapłacić za nasz piękny dom! - Synek Willow nie ma taty - zauważyła Amy. - A przecież ma dom. Dlaczego Jamie nie ma taty, Willow? Willow zastanawiała się, co odpowiedzieć, gdy usłyszała, jak Scott wchodzi do jadalni. Świetnie, następna osoba, która w napięciu czekała na jej odpowiedź. Dlaczego tak na nią patrzy? Czyżby wspominał minioną noc? Może uważa, że specjalnie się potknęła, by znaleźć się w jego ramionach? Czy myśli, że zatrudniając ją, popełnił błąd? Miała nadzieję, że nie. Desperacko potrzebowała pieniędzy, a tym samym tej pracy. - Dzień dobry - przywitała się. - Właśnie miałam zabrać Mikeya na górę, by się trochę zdrzemnął po obiedzie. - Ja to zrobię. - Scott przeszedł przez pokój, by wziąć syna, Willow spuściła wzrok, ale gdy ich dłonie zetknęły się na R S

Posted in: Bez kategorii Tagged: swiezosc jajek, seriale m jak miłość, małgorzata królikowska dzieci,

Najczęściej czytane:

Diaz nie znajdzie legalnej pracy, w której atutem i zaletą będą jego

wyjątkowe umiejętności. Wyglądało na to, że nigdy nie dorobią się fortuny, ale mieli dość pieniędzy, by wychowywać dzieci i od czasu do czasu pozwolić sobie na mały luksus. A to wystarczało jej z ... [Read more...]

rebaka błyszczały. Zarzucał masywnym łbem, próbując się uwolnić. Brig zaparł się obcasami. Im bardziej koń opierał się, tym mocniej Brig ciągnął za postronek. Na ramionach chłopaka lśnił pot, a na kamiennej twarzy malowała się zawziętość. Nie widział nic poza zwierzęciem. W Angie coś drgnęło. Zastanawiała się, jak by to było, gdyby to na nią Brig patrzył tak jak na krnąbrne zwierzę. Brig McKenzie nie był od niej dużo starszy, ale był bardziej doświadczony niż jego rówieśnicy z miasta. Mógłby dać jej to, czego chciała. Czego potrzebowała. Odgarnęła włosy z twarzy, przeszła po rozgrzanym asfalcie i oparła się o płot. Z zadowoleniem przyglądała się grze mięśni barków i ramion chłopaka. Gdy Brig przemawiał do źrebaka cichym, łagodnym, ale stanowczym głosem, Angie dostała gęsiej skórki. - Co on tu robi? - spytała Felicity, podchodząc do Angie. - Tata go zatrudnił w zeszłym tygodniu. - Po co? - Do pracy na ranczu. - Pytania Felicity i zaczepny ton jej głosu irytowały Angie. Ostatnio w ogóle Felicity ją drażniła, bo od kilku tygodni była w kiepskim nastroju. - Podobno jest najlepszym jeźdźcem w okręgu. - Tak, kiedy nie siedzi w więzieniu - mruknęła Felicity pod nosem. - Albo nie śpi z czyjąś żoną. - Nigdy nie siedział - odparła ostro Angie, zaskoczona, że tak wiele wie o Brigu McKenziem i zakłopotana, że poczuła się w obowiązku go bronić. - A te opowieści o kobietach... są pewnie przesadzone. - Powędrowała wzrokiem w dół po zagłębieniu jego kręgosłupa, poniżej łagodnego wcięcia w pasie. Jego biodra luźno oplatał pasek z grubej skóry. Dżins na pośladkach był cienki i wyblakły, a przez jedną postrzępioną dziurę widać było centymetr umięśnionego uda. Angie ścisnęło w żołądku. Przeszedł ją dreszcz i zaparło jej dech w piersiach. - Wiesz? - powiedziała szeptem, do Felicity - Jest niezły. - Jeśli lubisz prostaków. Brig odwrócił się, jakby ją usłyszał. Miała wrażenie, że leniwe błękitne oczy chłopaka rzucają gromy w jej stronę. - Co mogę dla was zrobić? - spytał niecierpliwie. - Przyglądamy ci się tylko - wyjaśniła Angie z uśmiechem, który zwykłe roztapiał męskie serca. - I jak wam się podoba? Nie mogła się powstrzymać i oblizała wargi. - Może być. Widziałam lepszych. Brig zmarszczył czarne brwi i posłał dziewczynie szelmowski, wyzywający uśmiech, którym mówił jej, że kłamie. - Więc nie ma się na co gapić, prawda? - Odwrócił się do konia, a Angie poczuła, że jej szyję powoli zalewa rumieniec. Felicity nie zdążyła ukryć uśmiechu. Angie odwróciła się na pięcie, czerwona jak burak. - Bezczelny bydlak - wycedziła przez zęby. Pobiegła alejką wyłożoną płytkami, która prowadziła na szeroki frontowy ganek. Czuła się upokorzona. Otworzyła zamaszyście drzwi i wpadła do sieni. Jak on śmiał ją obrazić! Przecież jest nikim. Bękartem. Nie ma grosza przy duszy. Złapała się na tym, że chyba robi się taką samą snobką jak Felicity. Poszła do łazienki, spryskała twarz wodą i wróciła do Felicity, która czekała w kuchni. W zielonych oczach najlepszej przyjaciółki Angie widać było rozbawienie, ale Felicity miała tyle zdrowego rozsądku, żeby jej teraz nie drażnić. - Chcecie się czegoś napić? - spytała Mary. Przysadzista kobieta, która lubiła przyrządzane przez siebie jedzenie, od lat gotowała dla rodziny Buchananów. Została zatrudniona na długo przed śmiercią matki Angie, zanim jej ojciec poślubił Denę. Na myśl o macosze Angie zmarszczyła czoło. W porównaniu z pierwszą panią Buchanan, Dena była anemiczna i nijaka. - Jest mrożona herbata albo lemoniada. - Mary już sięgała do lodówki po dwa dzbanki z chłodnym napojami. - Poproszę herbatę - powiedziała Felicity. - Może być - zgodziła się Angie. Patrzyła przez małe okienko na stodoły i wybieg, na którym Brig próbował poskromić upartego konia. Jego czarne włosy lśniły w blasku słońca, a skóra błyszczała od potu. Wyglądał bardzo zmysłowo. Harmonijne, twarde mięśnie, wąskie biodra, szeroka szczęka i przeszywający wzrok pociągały ją. Był dla niej wyzwaniem. Mary postawiła na blacie dwie szklanki z lodem i wróciła do przerwanej pracy. Usiłowała oddzielić kość od ogromnego schabu. Zaczęła uderzać w twarde mięso ostrym toporkiem na drewnianym trzonku. Angie wzięła szklankę i wyszła na zewnątrz. - Kiedy wróci Derrick? - spytała od niechcenia Felicity, ale w jej głosie słychać było niepokój. Szły kamienną ścieżką przez ogrody Deny do basenu. Przeszły przez różaną altanę. Angie wzruszyła ramionami i poczuła coś w rodzaju współczucia dla przyjaciółki. Derrick przestał się interesować Felicity kilka miesięcy temu. Denerwował się, że cały czas za nim łazi. A ona, córka Sędziego, chciała z nim sypiać, mimo że tak ją traktował. ...

- Kto wie? - Angie założyła okulary przeciwsłoneczne i usiadła na leżaku obok glinianego kwietnika z fuksjami. 12 Spomiędzy liści wystawały purpurowe i różowe kwiaty. Dziewczyna upiła nieco napoju i przyjrzała się kostkom lodu pływającym wokół plasterka cytryny. - Na twoim miejscu, gdybym chciała Derricka... - Angie wyczuła, że jej przyjaciółka zjeżyła się - ...poszłabym na całość. - Na to już trochę za późno - odpowiedziała Felicity. - Nigdy nie jest za późno. - Angie przyglądała się gładkiej powierzchni wody w basenie, w której odbijało się słońce. Kątem oka zerknęła na Williego, który kręcił się przy rozłożystych rododendronach na drugim końcu basenu. Zacisnęła zęby. Ten głupek zawsze łaził koło niej, szpiegował i bez przerwy ślinił się. - Nie mogę ścierpieć, że on się tak plącze. - Wskazała głową w kierunku drzew. Willie udawał, że jest zajęty rozrzucaniem kompostu. - Przyprawia mnie o dreszcze. - Nie jest groźny. - Felicity oparła się na krześle. - A może i jest? Damy mu popatrzeć? - Co masz na myśli? - Angie poczuła dreszcz podniecenia. Felicity miała dziwaczne pomysły, które przyprawiły jej ojca o siwiznę. Chichocząc, zadarła podkoszulek. Białe piersi osłaniał głęboko wycięty koronkowy biustonosz, który ledwie zakrywał brodawki. Pod przejrzystą, mocno naciągniętą koronką widać było linię opalenizny. - To. - Ścisnęła piersi razem. Utworzył się między nimi rowek. - Chcesz, żebym pokazała, co mam niżej? - Sięgnęła do rozporka dżinsów. - Przestań! Co będzie, jak zobaczy to Dena? Często krąży koło domu! - Angie zagryzła dolną wargę i spojrzała w stronę okna sypialni rodziców. Z ulgą stwierdziła, że macocha nie patrzy przez żaluzje. Felicity westchnęła, odgarnęła grzywkę z oczu i naciągnęła podkoszulek. - Chciałam się tylko przekonać, co zrobi ten półgłówek, gdy zobaczy prawdziwą kobietę. - A czego się spodziewałaś? - Angie ponownie zerknęła w stronę zacienionego miejsca, gdzie wcześniej sterczał Willie. Nie było go. Zobaczyła jedynie rozkołysane jego pośpieszną ucieczką liście rododendronów. - Przestań się nim bawić. Felicity zachichotała i przez dekolt podkoszulka wyciągnęła włosy. - A ty co robisz z Jedem i Bobbym? - To co innego. - Dlaczego? Bo mają współczynnik inteligencji większy niż dwadzieścia? - Myśl, co chcesz - odparła Angie z uśmiechem, wracając myślami do Burger Shed i pożądliwego spojrzenia Jeda. - Zrobiliby dla ciebie wszystko. - W słowach Felicity pobrzmiewała nuta zazdrości. - Tak myślisz? - spytała, przyznając w duchu, że jest w tym dużo racji. Felicity pokiwała głową. - Wszystko. - To niedobrze, bo ich nie chcę. - Angie zrzuciła sandały z nóg i oparła się o pomarańczowe obicie leżaka. - Dlaczego? - Bo podoba mi się ktoś inny. - Uśmiechnęła się rozmarzona, dając Felicity wiele do myślenia. - Kto? Angie milczała przez chwilę, patrząc, jak przyjaciółkę zżera ciekawość. - Brig McKenzie. - Nie! - Dlaczego nie? - Jest milion powodów! - Felicity uśmiechnęła się w duchu. - Po pierwsze, są z nim same kłopoty i... sądzę, że może być niebezpieczny. - A może ja lubię kłopoty i niebezpieczeństwo? - Na miłość boską, przecież on mieszka w baraku, a jego matka jest czarownicą. - Psychologiem. Zdegustowana Felicity zmarszczyła patrycjuszowski nos. - Jest półkrwi Indianką, półkrwi Cyganką, więc on jest... - Interesujący - weszła jej w słowo Angie. Spodobała jej się myśl, która przyszła jej do głowy. - Założę się, że jest świetnym kochankiem. Mówiłaś, że miał mnóstwo kobiet. - A ty mówiłaś, że to tylko plotki. - Może powinnam się przekonać - droczyła się Angie. - O Boże... - Felicity zaparło dech w piersi i z trudem przełknęła ślinę. - Chyba nie myślisz o... - Dlaczego nie? - Angie odgarnęła włosy z twarzy i poczuła ciepły dotyk słońca na policzku. - Myślę, że Brig McKenzie doskonale nadaje się do tego, by zrobić ze mnie kobietę. 2 ... [Read more...]

350 przerwy od czasu, gdy wyjechali z Juarez, kierując się tam, gdzie wskazał nieznajomy, opowiadając mu pospiesznie wszystko, o czym ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 twarze.bydgoszcz.pl

WordPress Theme by ThemeTaste