to fatalne zdjęcie.
Pia spędziła poza domem wiele lat. Od dawna nie miała okazji porozmawiać w ojczystym języku i chętnie pogawędziłaby z kimś, by usłyszeć lokalne ploteczki, ale nie wyobrażała sobie takich pogaduszek z członkiem rodziny królewskiej. W dodatku szalenie przystojnym. Federico Constantin diTalora wyglądał jak gwiazdor kroczący po czerwonym dywanie na oscarowej gali. Nic dziwnego, że ją zamurowało. - Książę - wykrztusiła. - Buon giorno. Come sta? Ciemnowłosy, niebieskooki książę miał w sobie jakąś nieuchwytną, a jednak wyczuwalną od pierwszego spojrzenia charyzmę. Dar, którym natura obdarza niewielu. Pia poznała go półtora roku temu, gdy przyjechała na ślub Jennifer i księcia Antonia, ale była wtedy tak przejęta, że po oficjalnym powitaniu natychmiast się wycofała. Federico i jego olśniewająco piękna żona, księżna Lucrezia, bardzo uprzejmie traktowali gości, jednak wyczuwało R S się, że uroczysta atmosfera książęcego ślubu nie do końca im się udziela. Lucrezia była wyjątkową kobietą. Wysoka, wiotka jak trzcina, o porcelanowej cerze, prostych ciemnych włosach i pełnych ustach, piękna i elegancka. Wymarzona kobieta na okładki najszykowniejszych magazynów. A Federico... już sama jego obecność działała na Pię onieśmielająco. Elegancja, majestat i królewska szarfa - takie rzeczy robią wrażenie! No i ta twarz. Wysokie kości policzkowe, mocno zarysowana szczęka, starannie wygolone policzki, a do tego gładka, oliwkowa skóra, kusząca, by delikatnie przesunąć po niej koniuszkami palców. Pia przycisnęła poradnik do zielonkawego podkoszulka. Ależ się ubrała... bawełniana bluzeczka, spodnie khaki i sportowe sandały. Mogła włożyć coś bardziej wyszukanego. W dniu ślubu Jennifer miała na sobie klasyczną, nieco sztywną suknię druhny i eleganckie pantofle na obcasach. Książę ledwie dostrzegalnie skinął prawą dłonią, a stojący obok niego szczupły mężczyzna podszedł i podniósł z podłogi podniszczoną torbę Pii. - Dziękuję, pani Renati, całkiem dobrze. Mam prośbę. Jeśli nie sprawi to pani różnicy, zostańmy przy angielskim. Staram się szlifować język, a rzadko mam okazję. Spędziła pani w Stanach dużo czasu, prawda? Pia skinęła głową. - Tak, możemy rozmawiać po angielsku, nie ma problemu. Wolałaby rozmawiać po włosku, ale cóż... Choć po włosku książę zwracałby się do niej „signorina", co jest po- R S wszechnie przyjęte w San Rimini, a to nie byłaby chyba najwłaściwsza forma w stosunku do trzydziestodwuletniej kobiety. Pia stanowczo nie chciała być traktowana jak dorastająca panienka. Westchnęła w duchu. Na szczęście książę nie wyglądał na szczególnie rozmownego. - Doskonale. Księżna Jennifer oczekuje pani z niecierpliwością, więc jeśli jest pani gotowa, możemy jechać. Samochód