potem... nie obchodzi mnie jego los.
Odczekał tę swoją tradycyjną długą chwilę. - Nerkę? - zapytał wreszcie. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma, kompletnie, zbita z tropu. Z jej całej tyrady Diaz wyłuskał jedyny detal niepasujący do reszty Od chwili przebudzenia w klinice, od tamtego strasznego dnia jej całe życie skupiło się na jednym celu: odnalezieniu Justina. Nie pozwalała sobie na rozpraszanie się: zacisnęła zęby i ekspresowo przebrnęła przez rehabilitację. Odstawiła całe życie prywatne na bok, bo nikt nie liczył się dla niej tak bardzo jak syn. Nie roztkliwiała się nad sobą, nad własnym pokiereszowanym ciałem. Aż do tej chwili nie an43 143 zdawała sobie sprawy, jak bardzo wściekła była na bandytę również za to, co zrobił jej: za ból, cierpienie i traumę. Patrzyła tępo przed siebie. - Mówiłam ci, że pchnięto mnie nożem. Straciłam nerkę. - Całe szczęście, że miałaś drugą. - Byłam przywiązana do obydwu - syknęła. Wciąż pamiętała paroksyzmy bólu, straszliwe drgawki, które trzęsły jej bezwładnym ciałem wtedy, na targu, w rosnącej kałuży krwi. Z jedną nerką radziła sobie świetnie, oczywiście. Ale co będzie, jeśli ta nerka kiedyś wysiądzie? Odetchnęła głęboko i zmusiła się, by wrócić do właściwego tematu rozmowy. - Nie zabijaj go - powiedziała. - Proszę. Muszę z nim porozmawiać. - Twój wybór - wzruszył ramionami Diaz. - Jeżeli nie będzie się wpierdalał w moje sprawy, zostawię go w spokoju. Milla nie była pruderyjna, ale usłyszawszy przekleństwo, poczuła się nieswojo. Dla niej to słowo miało wciąż jednoznacznie seksualną proweniencję, choć dziś używano go powszechnie jako przymiotnika, czasownika i przecinka. Jej kontakty z Diazem były już wystarczająco ryzykowne, jakieś seksualne dwuznaczności mogły tylko dolać oliwy do ognia. Ciekawe, Olivia mogła użyć tego słowa i wtedy brzmiało ono w uszach Milli nawet zabawnie. Ale usłyszane z ust Diaza przyprawiało ją o nieprzyjemne dreszcze. an43 144 Włączyła się z powrotem do ruchu, koncentrując się na prowadzeniu. Wolała nie myśleć o niczym innym. Zapadła cisza i Milla pozwoliła jej trwać; mijały kolejne minuty Czasem nawet niezręczna cisza jest lepsza od słów. - Nie śledź go na własną rękę - powiedział wreszcie Diaz, rozglądając się wokół. - Choćby nie wiem co się działo, nie rób niczego sama. Choćbyś usłyszała, że facet siedzi samotnie pod twoim biurem, a ze mną nie byłoby kontaktu od tygodnia. Nie rób niczego sama. - Nigdy nie robię - odparła zaskoczona. - Kiedy wyjeżdżam na poszukiwania, zawsze jadę z kimś. Ale jeśli Pavón naprawdę rozsiądzie się pod moim biurem, nie mogę niczego obiecać. - W Guadalupe byłaś sama. - Nie. Był jeszcze Brian, i dobrze o tym wiesz.