- Mnie i Dawidowi śniło się coś złego i przyszliśmy
spać tutaj. Wciąż trzęsącą się ręką Jack zapalił lampę. Oprócz Dawida i Darrena na łóżku leżały jeszcze dwie przykryte postacie. Jedna malutka, druga o zdecydowanie pełnych kształtach. Jack wiedział, co to znaczy spać w jednym łóżku z jego wiercącymi się i kopiącymi synami. Delikatnie, nie budząc żadnego, zaniósł ich po kolei do łóżeczek. Wrócił do sypialni, stanął przy łóżku i przez chwilę przyglądał się śpiącej Malindzie. We śnie wyglądała tak samo niewinnie i dziecinnie jak jego chłopcy. Ubrana Malinda Compton była stuprocentową damą. Półnaga i w jego łóżku - kusicielką. Ach, jak pragnął położyć się obok niej i przytulić. Malinda zamruczała i przekręciła się na plecy. Koc zsunął się jej do pasa. Oddech zamarł Jackowi gdzieś w głębi płuc. Dama, pomyślał, a dłonie zacisnęły mu się w pięści. I to taka, której wcale by się nie podobało, że ktoś ogląda ją śpiącą. 30 JEDNA DLA PIĘCIU Nie chciał jej budzić. Mógł po prostu, tak jak chłopców, wziąć ją na ręce i zanieść do łóżka, ale gdzie? Łóżko pani 0'Grady było nie posłane. Wzruszył ramionami, przeszedł na drugą stronę łóżka, zdjął buty, skarpetki i dżinsy i wsunął się pod przykrycie. Och, do cholery, przecież ona nawet nie będzie wiedziała, że tam leżał. Malinda poczuła, że palą ją plecy. Na wpół rozbudzona odsunęła się odrobinę od tego ognia i zagłębiła twarz w poduszkę. Gorąco natychmiast powróciło. Uścisk w pasie także. Po kolei, pokonując sen, zdała sobie sprawę i z innych rzeczy. Wilgotne ciepło na szyi, jakiś ucisk na plecy i pod kolanami. Nie było to bynajmniej nieprzyjemne. Dawało jakieś dziwne poczucie bezpieczeństwa. Czy to sen? Malinda otworzyła oczy. Przypomniała sobie, gdzie jest i co robi. Dom Jacka Brannana. Pilnowanie czterech małych potworów. I jeden z tych potworów za chwilę straci rękę, jeśli nie posunie się i nie zrobi jej miejsca w tym łóżku. Odwróciła się i... napotkała wzrok Jacka Brannana. - Co tu robisz? - wyjąkała z trudem. - Mógłbym ci zadać to samo pytanie - uśmiechnął się Jack. - Wyłaź - zażądała Malinda i nasunęła prześcieradło na piersi. - Wyłaź? - Tak! Wyłaź. Pozbawiony przykrycia Jack wsunął ręce pod pachy, przymknął oczy i wygodnie ułożył głowę na poduszce. - To moje łóżko. I jeśli ktoś ma z niego wyjść, to ty. JEDNA DLA PIĘCIU 31 - Nie mogę. Jestem nie ubrana.