- Poradziłam mu, żeby zajął się czymś pod dachem... Zdaje się,
że naprawia w warsztacie jedno z krzeseł z jadalni. Mogłabyś, kiedy wyjdę, mieć oko na Imo? Ona wciąż śpi. I może zapytasz później Johna, czy nie ma ochoty na kanapkę? - Oczywiście, Groosi. - Flic znów podniosła szczotkę do włosów. - I przypilnuję, żeby się nie przepracował. - Dobra dziewczynka! Matthew składał relację dość gładko, dziwiąc się sam, że potrafi mówić tak spójnie i niemal rzeczowo o swoim narastającym koszmarze. - To wszystko? - spytał Hughes, kiedy jego klient skończył. - Mało panu jeszcze? - No nie, wystarczy. - Prawnik odchylił się na swym obrotowym krześle. - Potrafię sobie wyobrazić, jaki to dla pana ogromny stres. Matthew nie odpowiedział. - Oczywiście, mogło być znacznie gorzej. - Mogło? - Nie postawili pana w stan oskarżenia ani nawet nie aresztowali. Ale wszystko razem wygląda dość niewesoło. - Postukał się w ucho złotym piórem Crossa. - Chociaż jeśli zachowamy zimną krew i zajmiemy się każdym potencjalnym zarzutem z osobna, to mam nadzieję, że obalimy je wszystkie. - Uśmiechnął się. - Przecież nie mamy do czynienia ze zbyt wyrafinowanymi przestępczyniami? - Nie byłbym taki pewien - odparł Matthew bez cienia wesołości - czy przynajmniej jedna nie ma zadatków na kryminalistkę. - Felicity, tak? - Tak, Flic. - Spojrzał na błyszczący złoty zegar na kominku; okazało się, że mówił ponad półtorej godziny. - Nad czym pan tak duma? - Nad pańskim honorarium. Właśnie zrozumiałem, że będzie mnie to sporo kosztowało. - Na pewno dojdziemy do porozumienia - uspokoił go Hughes i wstał. - Teraz proponuję skromny lunch. - A nie powinniśmy kontynuować? Może skontaktować się z policją? - To wszystko może poczekać. Teraz najważniejszy jest porządny stek i kieliszek wina. Śmiem twierdzić, że przyda się panu porządny posiłek. Matthew nie miał nic przeciwko temu. 287 Imogen rzeczywiście wciąż spała. Flic zdawała sobie sprawę, że podobnie jak wizyta Groosi u fryzjera, oznacza to bardziej ucieczkę niż wyczerpanie. Wziąwszy pod uwagę poprzednie kłopoty Imo, należało mieć się na baczności, ale w tym akurat momencie wszystko się doskonale złożyło. Flic mogła spokojnie zająć się swoimi sprawami. Do dzieła. Przygotowała talerz kanapek z szynką, owinęła go folią dla ochrony przed deszczem, następnie włożyła parkę i wyszła, zostawiając psa w kuchni. Teraz tylko przebiec przez ogród do wierzby i schronu, gdzie stary John przesadzał jakieś rośliny i ustawiał doniczki na ławce przed drzwiami. Widziała, jak podniósł głowę, kiedy się zbliżyła, zauważyła też popłoch, jaki go ogarnął na jej widok. Teraz wiedziała, że ma rację. Tak, bez najmniejszych wątpliwości. - Przyniosłam ci parę kanapek.