czerwone ombre na brazowych wlosach
wiele zmienić. - Dam mu ten numer - westchnęła - kiedy zobaczę go następnym razem. - Kogo? - zapytał głośno Brian przechodzący korytarzem. Czasami Milla tęskniła za porządną, formalną strukturą i hierarchią w centrali. Z drugiej strony Poszukiwacze byli grupą ludzi połączonych wspólnym celem; nie byli przedsiębiorstwem ani korporacją. Milla była mózgiem wszystkich operacji i szefową całości, ale poza tym jednym stanowiskiem hierarchia praktycznie nie istniała. Sama zresztą do tego celowo doprowadziła. W każdym razie być może opowie o wszystkim Brianowi. Później. Choć nie była pewna, jak wytłumaczy się z wchodzenia w układy z człowiekiem będącym - najprawdopodobniej - przestępcą. Ale teraz wolała zmienić temat. - Brian? Ja doskonale rozumiem, że ty robisz sobie jaja, dokuczając biednej Olivii. Ale nie jestem pewna, czy ona też to rozumie. - O, pewnie, że tak - odparł, uśmiechając się swoim szerokim, chłopięcym, rozbrajającym uśmiechem i wkładając ręce w kieszenie dżinsów. - Tak sobie razem żartujemy - Skoro tak mówisz - powiedziała Milla z powątpiewaniem. - Minutę temu o mało nie zginąłeś z jej ręki. an43 119 - Eee tam. To pacyfistka, ona nie stosuje przemocy - Naprawdę chcesz się przekonać? Rób tak dalej, a masz szansę. - Zaufaj mi - mrugnął Brian. - Co powiedziałaś pani Hatcher? Wychodząc z biura, wyglądała jak człowiek szykujący się do wojny - Przekonałam ją do założenia nowego konta w banku i do wizyty u prawnika. - Dzięki Bogu! - odezwała się Joann. - Powinna była zrobić to od razu, gdy tylko przekonała się, że facet zabrał połowę pieniędzy. - Wtedy jeszcze nie była w stanie. Musiała wyjść z pierwszego szoku, żeby w ogóle móc słuchać mądrych rad. - Mam nadzieję, że gość pokornie wróci za parę miesięcy z podwiniętym ogonem i dowie się, że od dawna jest rozwiedziony - parsknął Brian. - Kawał zasrańca. - Amen - Milla westchnęła, ogarniając wzrokiem stertę papierów na biurku. - Umówiłam się na lunch z Susanną, chyba że coś tu wyskoczy. Jak tam sytuacja? - Pod kontrolą. Z samego rana zmobilizowałam grupę w Vermont: szukali starszej pani z alzheimerem, która wyszła sobie z domu i ruszyła w niewiadomym kierunku. Znaleziono ją po godzinie. Są jeszcze studenci, którzy wybrali się na wycieczkę w Sierra Nevada i nie wrócili do domu w ustalonym czasie. Organizuję ludzi. - Jak bardzo się spóźniają? - Jeden dzień. Mieli wrócić wczoraj wieczorem, ale nie pojawili się. Rodziny nic nie wiedzą. an43 120 - Miejmy nadzieję, że wystarczy im rozsądku, by trzymać się razem.